2 stycznia 2011

52 książki – minął rok

Można to już oficjalnie ogłosić – minął pierwszy rok akcji 52 książki w moim wykonaniu. Teraz przyszła pora na podsumowanie. Czy udało się przeczytać 52 książki? Czy podniosłem średnią czytelnictwa w Polsce? Czy taka akcja cokolwiek mi dała? O tym wszystkim w dzisiejszym wpisie.

Ale zanim przejdziemy do filozoficznych rozważań na temat akcji – pora na standardowe, kwartalne podsumowanie przeczytanych książek. Zaczynamy!

  • R. Saviano “Gomorra”

Pozycja kultowa, zekranizowana, głośna i burząca stereotypy. Podobnie jak w przypadku “Szatańskich wersetów” autor z powodu swego dzieła musi się ukrywać, bo mafia neapolitańska wydała na niego wyrok śmierci. Saviano w formie luźno powiązanych opowiastek szkicuje obraz świata, w którym nie ma nadziei. Tam rządzą klany – i to one decydują o wszystkim, od życia i śmierci, po sprzątanie ulic i handel na tychże ulicach. Po przeczytaniu tego typu książki człowiek ma ochotę ogrodzić Włochy wielkim murem. Z wieżyczkami strażników. Przepływ narkotyków, pieniędzy, broni, powiązania – oraz kreacja Angeliny Jolie. W tej książce jest wszystko. Trudno przejść obojętnie, dlatego warto. Współczesny świat ma też swoją szarą stronę.

  • J. Dukaj “Córka łupieżcy”

Ile można zachwalać Dukaja? Ile można zachwycać się jego stylem? Który to już raz powinienem rozpływać się w zachwytach nad wykreowanym przez niego światem (odpowiadam – po raz drugi)? No to w sumie – można jeszcze raz. Jest świat – nasz. Niby przyszłość, ale zupełnie nieodległa. Niemniej – tak różna od tego, co nas otacza… Wirtualna rzeczywistość dostępna od ręki, rozmowy ze zmarłymi i nienarodzonymi (prosto między oczy feministek!), prawdziwie inteligentne materiały. Oraz Miasto. Twór pojawiający się znikąd. Nierealny. A jednocześnie – w pełni istniejący, namacalny. Do tego stara, rodzinna tajemnica, wojny korporacji (czy ja tu nie zdradzam zbyt wiele) oraz…pomysł tak niesamowity, że wszystkie teorie spiskowe mogłyby się schować w mysiej dziurze. Dukaja polecać nie muszę.

  • B. Sherwood ”Zasady przetrwania”

Może w Polsce A.D. 2010 brzmi to upiornie, ale katastrofę lotniczą można przeżyć. Jak się okazuje – wiele można przeżyć. Im bardziej ekstremalne warunki, tym większa determinacja do przetrwania (przynajmniej u niektórych) – a tym samym większe szanse. Okazuje się, że poza odpowiednim ubraniem, pasami bezpieczeństwa, poduszkami powietrznymi czy przechodzeniem na zielonym świetle życie może nam uratować odpowiednie nastawienie. Odpowiednie nastawienie i modlitwa. Oraz plan. Jeżeli od początku będziemy myśleć, jak przeżyć – to prawdopodobnie nam się uda. Nie spodziewajcie się po tej książce dobrych rad jak zrobić z wiewiórki filtr do wody albo z rosół z lodu i piór albatrosa. To nie podręcznik survivalu. To zbiór reportaży o tych, którzy przetrwali. Ku pokrzepieniu serc (zawczasu).

  • S. King “Chudszy”

Król horroru tez już się pojawił w tym zestawieniu. Przypomina mi się scenka z serialu animowanego “Family Guy”, gdy King siedząc u wydawcy mówi: “w mojej najnowszej książce mordercą będzie…eee…” – rozgląda się zdezorientowany po biurku - “lampa!”. Wydawca patrzy nań zrezygnowany, po czym pyta, na kiedy książka będzie gotowa… Bo tak to już jest – zawsze jest trzęsienie ziemi, obracające się wokół czegoś prozaicznego, potem wędrówka bohatera, podczas której doświadczy on swoistego oczyszczenia, a na końcu – takie zakończenie, ze wszystkim kapcie spadają. Czy w “Chudszym” pominięto coś z tej listy? Nie sądzę. Na szczęście u Kinga objawione prawdy życiowe nie są podawane z wdziękiem Cohelo, więc można czytać spokojnie. Do poduszki… Aha – nie zadzieraj nigdy z Cyganem (dziś się chyba mówi Romem)…

  • J. Piekara “Świat jest pełen chętnych suk”

Gdybym kiedykolwiek pisał podręcznik podrywacza, nadałbym mu właśnie taki tytuł. Prosty, łatwy do zapamiętania, streszczający całą treść książki w jednym zdaniu. Piekara jednak żadnego podręcznika nie napisał – za to dostajemy do ręki zbiór zgrabnych opowiadań. O chętnych sukach, mściwych sukach, głupich chamach i tego typu osobnikach. Ale nie tylko, bowiem im dalej od pierwszej strony, tym dalej od tematyki damsko – męskiej. Mi się podobało, tym bardziej że tego typu opowiadania czyta się szybko, a więc wysiadając z autobusu nie mamy ochoty na stanie na przystanku, aby doczytać tych kilka stron. Zdecydowanie można.

  • W. Tenn “Wyzwolenie Ziemi”

Kolejne opowiadania, znowu fantastyka naukowa (tak to się chyba kiedyś nazywało). Przyznaję, że ciekawie to wszystko opisane – lekko, przystępnie i – co najważniejsze – z humorem. Mamy tu wspomnienia mieszkańca zniszczonej (czy też tytułowo “wyzwolonej”) Ziemi, mamy paradoks podróży w czasie, mamy tego wszystkiego jeszcze trochę. Jeżeli ktoś nie zna – niech pozna. O ile lubi klimaty fantastyczne.

  • Niżej Podpisany “Hasło niepoprawne”

Wpiszcie sobie ten tytuł w wyszukiwarkę. Jest to ebook powstały na bazie bloga, dostępny zupełnie gratis – i to w różnych formatach. A ponieważ blog, to zbiór – nie zgadniecie – opowiadań. W pełni autonomicznych. Absurdalnych. I nawet dowcipnych. Autor – obecnie eksperymentujący z formą, tworzący książki za pomocą Tłumacza Google – ze specyficznym poczuciem humoru opisuje nasz świat. zdominowany przez nowe technologie, wszystkomające komórki, rozliczne hasła dostępu, sprowadzone do szaleńczej pracy za biurkiem, prześcigania się w lansie i zagubienia się w tym całym szaleństwie. Tak jak czytajac Dilberta można odnaleźć tam naszych współpracowników, tak i podczas lektury “Hasła…” widzimy otaczających nas ludzi. A czasem i nas samych. Można, ale uprzedzam – to nie jest humor dla każdego.

  • K. Śmiałkowski “Bond. Leksykon”

Chwalić się przeczytaniem leksykonu to trochę tak, jakbym na listę wciągnął słownik języka polskiego. A jednak – ów leksykon agenta 007 przeczytałem od deski do deski. Hasła dość wyczerpująco opisują świat stworzony przez Fleminga i później kreowany przez filmowców. Całość przeplatana jest felietonami o poszczególnych odcinkach serii. I choć pewne informacje powtarzają się kilkakrotnie (ile można się odnosić do małżeństwa Bonda?), to kilka smaczków może zaciekawić laików. Jakie były związki Bonda z Gdynią? A jakie z pewną uroczą Polką, ulubienicą samego Winstona? Czym Bond jeździł, z czego strzelał, kogo uwiódł, a kogo zabił? Paru haseł może i mi brakowało, ale ogółem – nie można narzekać. Sugerowałbym tylko na przyszłość przyłożenie się do korekty. O ile drobne literówki czy odmianę przeboleję, o tyle nazwanie Christophera Walkena “bad gay’em” (sic!) to już duża przesada, Mam nadzieję, że niechlujnego korektora nawiedzi we śnie sam Walken (może być ze złotym zegarkiem).

  • J. Dukaj “Extensa”

No co ja mam powiedzieć? Że znowu Dukaj? Że znowu super? Że Grenlandia, ostatni bastion ludzkości, wielki kataklizm, magia, nauka i dylematy moralne? Ale to już było! I co z tego, że było? Dukaja lubię, bardzo lubię nawet, więc czytam, jak mogę. Polecanie go może już być nieco nudne, ale to mnie nie przestraszy – więc nawołuję Was, czytajcie Dukaja. Ja już ostrzę sobie zęby (oczy?) na kolejne jego dzieła. A kto nie przeczytał jeszcze “Lodu”, ten trąba!

  • A. Ziemiański “Zapach szkła”

Zbiór opowiadań okołowrocławskich, że się tak wyrażę. Nieistotne, czy mamy tu do czynienia z zabawami snem, światem po wielkiej wojnie, historią policyjną czy światem równoległym – Wrocław jest równorzędnym bohaterem. Co jeszcze o “Zapachu” mogę dodać? Że czyta się świetnie, lektura wciąga, aż miło. Świat powieści jest dość dobrze opisany, przez co łatwo w niego wpaść po uszy. Ziemiańskiego już w tym zestawieniu mieliśmy, ale o ile poprzednio mówiłem, że można, tak teraz mówię, ze warto i trzeba.

  • W. Gruszczyński “Wolne Miasto Gdańsk. Przewodnik po mieście, cz. II”

Pamiętam, jak w jednym ze swoich świetnych programów, Robert Makłowicz powiedział “kiedyś Wiedeń i Kraków były w jednym państwie…i komu to przeszkadzało?” – i muszę się przyznać, że mam nieco podobne podejście. Kiedyś Gdańsk był Wolnym Miastem – i komu to szkodziło? Uprzedzam wszystkich niezbyt rozgarniętych (o ile tu tacy zaglądają) – nie, to nie jest gloryfikowanie nazizmu ani nic w tym guście. Ale gdy czytam o tym, jak żywym miastem był Wolny Gdańsk, to żałuję, że nie będzie mi dane go nigdy zobaczyć. Z drugiej strony, gdy pomyśleć, że Gdańsk znacznie podupadł pod zaborem pruskim i to, co było w okresie międzywojennym to i tak nic w porównaniu do np. XVII wieku… A przewodnik? Dziś już nieaktualny, ale spora liczba zdjęć pozwala nieco poczuć ducha tamtych czasów. No i kolorowe zdjęcia z powojennego Gdańska pokazują różnicę pomiędzy tym, co jest dziś, a co było tuż po “wyzwoleniu”.

  • M. Ciszewski “www.1944.waw.pl

Druga część trylogii pana Ciszewskiego (swoją drogą – części trylogii powinny mieć swoje nazwy, ubarwiłoby to język). Razem z wybranymi żołnierzami batalionu, który zamiast do Afganistanu na wojnę z terroryzmem trafił do 1939 na wojnę z nazizmem, naprawiamy Powstanie Warszawskie. Wszak mając wiedzę o jego przebiegu, jak również trochę sprzętu z początku XXI wieku i operatorów GROM, można nieźle namieszać… Czyta się to równie dobrze jak część pierwszą (czy może niezauważalnie z mniejszymi wypiekami, trudno orzec). Znowu jest standardowy schemat: radość – smutek – wzruszenie – zwycięstwo – klęska – problem – rozwiązanie. Ale kto powiedział, że takim sprawnym rzemieślnictwem nie można się cieszyć? Można – i trzeba. Do przeczytania zachęcam, a sam czekam, aż mi w łapki wpadnie część trzecia - “Major” . Tym razem powstanie w getcie i GROM vs. Jurgen Stroop. Ale o tym innym razem.

  • M. Kozak “Nikt

Trzecia część trylogii (mówiłem – powinny mieć własne nazwy!) o wampirze, w szeregach ABW, który walczy ze złymi wampirami, przechodzi na ich stronę i… no właśnie, co jeszcze może nas czekać po takim przewrocie? Ano trzecia część, moim zdaniem najlepsza, najbardziej konkretna. Tu już nie ma miejsca na wampirze dylematy moralne, tu trzeba walczyć. I walki jest tu sporo. Plus humor. Plus walka. Plus sam-nie-wiem-co-jeszcze-ale-było-fajnie. Jak tu coś takiego polecić? Jeśli ktoś czytał pierwsze dwie części, to trzecią przeczyta obowiązkowo. Jeśli nie czytał poprzednich książek – to może warto? Aby dotrwać do tak niezwykłego zakończenia.

  • A. Sapkowski “Żmija

Bez Wiedźmina, bez rycerzy (a nie, jednak jacyś tam są…), bez smoków – za to z tytułowym gadem. Lata 80., wojna w Afganistanie. Tamta wojna i tamci żołnierze. Klimat nieco jak w filmie “9 kompania” (ponoć seans obowiązkowy dla wszystkich naszych żołnierzy jadących do Afganistanu), ale najwyraźniej tak to wyglądało. Upał leje się z nieba, dokoła pustynia, duszmeni atakują nagle, a pośrodku wąwozu czeka żmija o złotych łuskach. Takie zwierzęta nie istnieją. A jednak – ludzi coś do niej ciągnie… Ale to żmija wybiera, kto do niej przyjdzie. Nieważne, że inny klimat – to nadal ten sam stary, dobry Sapkowski. Czyli – kawał dobrej książki.

  • A. Pilipiuk “Operacja Dzień Wskrzeszenia

A tę książkę skończyłem czytać pierwszego stycznia 2011 r., więc do zestawienia się nie łapie… Ale i tak ją polecam, bo to fajna historia – o tym, jak można próbować zmienić rzeczywistość poprzez wyprawy w przeszłość. Jeden głupi prezydent RP dorobił się broni jądrowej i przypadkiem wywołał globalną zagładę. Teraz garstka wybrańców musi cofnąć się w czasie, aby zapobiec tej tragedii. Jest tylko jeden haczyk – cofnąć się trzeba na początek XX wieku. Czytałem bez przerwy – i to nie tylko po to, aby wyrobić statystykę.

No właśnie, skoro już przy statystyce jesteśmy…

Lp Tytuł Autor
1 Życie erotyczne wielkich dyktatorów Cawthorne N.
2 Dylematy historii Wieczorkiweicz P.
3 Życie erotyczne papieży Rodan A.
4 Koniec człowieka Fukuyama F.
5 Dziennik czasu plagi Ziemiański A.
6 Perfekcyjna niedoskonałość Dukaj J.
7 Opowieści o pilocie Pirxie Lem S.
8 Paragraf 22 Heller J.
9 Tribal Leadership Logan D.
10 Książe Machiavelli N.
11 1939.com.pl Ciszewski M.
12 Król szczurów Clavell J.
13 Następne 100 lat Friedman G.
14 Kroniki Jakuba Wędrowycza Pilipiuk A.
15 Czarna kawa Christie A.
16 Buszujący w zbożu Salinger J.D.
17 Dzień Szakala Forsyth F.
18 Dom przestępców Christie A.
19 Kto ukradł mój Ser Johnson S.
20 Dziesięć murzyniątek Christie A.
21 Efekt jojo w motywacji Ryżak Z.
22 Krótka historia czasu Hawking S.
23 Efekt motyla Cebulski K.
24 Krzyżacki poker t I Spychalski D.
25 Pokaż na co cię stać Szuba M.
26 Krzyżacki poker t II Spychalski D.
27 Młody bogaty rentier Kiyosaki R.
28 Nocarz Kozak M.
29 Metro 2033 Glukhowsky D.
30 Jednominutowy milioner Allen R., Hansen M.
31 Renegat Kozak M.
32 Morderstwo w Orient Expresie Christie A.
33 Fiolet Kozak M.
34 Wojny urojone Ziemiański A.
35 Stacja arktyczna "Zebra" Maclean A.
36 Świat wg Clarcksona 3 Clarckson J.
37 Gomorra Saviano R.
38 Córka łupieżcy Dukaj J.
39 Zasady przetrwania Sherwood B.
40 Chudszy King S.
41 Świat jest pełen chętnych suk Piekara J.
42 Wyzwolenie Ziemii Tenn W.
43 Hasło niepoprawne Niżej Podpisany
44 Bond. Leksykon Śmiałkowski K.
45 Extensa Dukaj J.
46 Zapach szkła Ziemiański A.
47 Wolne Miasto Gdańsk. Przewodnik po mieście, cz. II Gruszczyński W.
48 1944.waw.pl Ciszewski M.
49 Nikt Kozak M.
50 Żmija Sapkowski A.

Czyli żegnajcie sławo, poległem. Nie dałem rady przeczytać 52 książek. Planowałem początkowo liczyć strony, ale odechciało mi się. Każdy, kto chce, może sprawdzić ich ilość w katalogu Biblioteki Narodowej. A teraz pora na wnioski.

Po pierwsze – nie zapominajmy, że w minionym roku miałem na głowie kilka spraw, które odciągnęły mnie od czytania. Ślub jest dosyć czasochłonną sprawą. Po drugie – przez trzy tygodnie podróży poślubnej nie czytałem niczego. Więc spokojnie dałbym radę – nawet, gdybym miał dwa tygodnie urlopu i też nic wtedy nie czytał (raczej niemożliwe). Tyle tłumaczenia.

Teraz najważniejsze – czy warto? Z jednej strony – zawsze warto czytać. Z drugiej – czytanie na akord jednak nie ma sensu na dłuższą metę. OK, z całą pewnością przeczytałem wielokrotnie więcej, niż przeciętny Polak, ale i bez tej akcji bym to zrobił. Natomiast chora ambicja i pęd do wypełnienia planu odcięły mnie od przeczytania tego, co bym chciał. Na szczęście teraz będzie inaczej. Zacząłem już “Kondotierów” Ganowicza, potem przyjdzie Klausewitz, następnie “McMafia” i “Dorwać Eichmanna”. Że o kilku innych cegłach nie wspomnę. Na spokojnie też (dzięki mojemu cudownemu telefonowi) nadrobię zaległości w lekturze zaległych artykułów z mojego czytnika RSS. No i gazet zwykłych, papierowych – co tydzień biorę “Duży Format” i “Plus Minus”, a jeszcze dwa miesiące temu (a może trzy) razem z Żoną zaprenumerowaliśmy “National Geografic”, “Świat Nauki” I “Wiedzę i Życie”. Brakowało mi tych pism przez ostatnie wiele lat, więc teraz warto do nich wrócić. Z ciśnieniem na przeczytanie 52 książek – nie było to wcale łatwe.

Jedno jest pewne – warto czytać. Dlatego będę to robił dalej – i jeśli trafię na jakąś ciekawą pozycję, możecie być pewni, że ją tu Wam polecę. Dlatego zaglądajcie tu od czasu do czasu…

7 komentarzy:

  1. otóż ja odnoszę wrażenie, że też w 2010 przeczytałam mniej ksiązek niż w 2009...
    tak się jakoś złożyło.

    w tym roku też nie wiem jak będzie, bo już się szykują różne zawirowania..
    i daleka jestem od uprawiania akordu.
    wbrew pozorom - w minionym roku pochyliłam się nad sporą ilością filmów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mniej? Ja nie napisałem, że przeczytałem mniej niż w 2009. Przeczytałem chyba więcej. A w 2011 mam zamiar czytać na spokojnie, więc zdecydowanie będzie ich mniej...

    OdpowiedzUsuń
  3. no to nie wiem skąd mi się wzięło, że mniej...

    w każdym razie ja mam wrażenie, że JA przeczytałam mniej.
    hm, w tym roku jeszcze nie wiem jak będę czytać- bo już wiem, że szykuje mi się więcej wyjazdów i takich tam.
    i mam trochę różnych innych zaległości.
    poza tym mam plan pochylić się nad pracą magisterską.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pochylaj się, pochylaj. First things first, zaprawdę powiadam Ci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pokaż mi, co czytasz, a powiem Ci kim jesteś. Lista imponująca, gratulacje. Szkoda, że prekursorzy akcji milczą.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Monotema: w dzisiejszych czasach można dodać nową wersję - pokaż mi, ŻE czytasz...:)

    Trochę szkoda, że nawet organizator zamilkł. A mogli doprowadzić akcję do końca...

    OdpowiedzUsuń
  7. hej zapraszam na mojego bloga
    http://achtak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń